🇵🇱 Doradzamy, konsultujemy, pomagamy przy sprawach formalnych w Norwegii.

Norwegia nie chce polskich pracowników. Chociaż bardzo ich potrzebuje

Strach przed COVID-19 sprawił, że dla zagranicznych pracowników w Norwegii zamknięto granice. Ten, kto po Sylwestrze zwlekał z powrotem do pracy, mógł już do niej nie wrócić. Zawrócono z granicy 73 tysiące pracowników, w tym Polaków. Teraz jeden z nich skarży Norwegię do Strasburga.

Artykuł przedrukowany z CYBERMEDIUM.PL za zgodą wydawcy. Polecamy tam też artykuł „Norwescy rolnicy czekają na pracowników sezonowych z Polski. Miejscowych – nie chcą„.

Od 29 stycznia do Norwegii nie mogły wjechać osoby z tymczasowym numerem personalnym i bez stałego meldunku. Nie miał znaczenia stały kontrakt, ani to, że na granicę pracodawcy wysyłali swoich prawników. Budowlaniec, blacharz, stolarz? Twoja praca nie jest nam niezbędna – mówiły służby graniczne i odsyłały pracowników tam, skąd przybyli.

Jak podaje norweski dziennik Aftenposten – większość z 73 tysięcy tak potraktowanych pracowników to Polacy.

Stop COVID, stop Polak

D-numer czyli tymczasowy numer personalny, nie jest dającym pełnię praw numerem ubezpieczenia społecznego w Norwegii i to na co dzień wielu pracownikom z zagranicy utrudnia funkcjonowanie. Problemy z założeniem konta, z wyborem lekarza rodzinnego – a teraz okazało się, że z D-numerem nie można wjechać do legalnej i potrzebnej Norwegii pracy.

Norwegia bardzo potrzebuje pracowników zagranicznych. Na norweskich budowach znacząca większość robotników to Polacy, Litwini, Łotysze. Polacy pracują w zakładach samochodowych, jako kierowcy, w ogrodnictwie, rolnictwie. Kobiety z zagranicy trafiają do służb sprzątających, do sortowni i przetwórni warzyw, do zakładów przetwórstwa rybnego. Zagraniczni pracownicy są potrzebni – zwłaszcza ci, którzy przyjeżdżają tam tylko na okresowe kontakty.

Norwegia bardzo ceni sobie pracowników tego rodzaju – bo pracują ciężko, nie biorą dni wolnych, chętnie godzą się na nadgodziny i na stawki zbliżone do minimalnych. Norwegowie na tych samych stanowiskach byliby obciążeniem dla pracodawców, żądając urlopów, chodząc na zwolnienia i życząc sobie wynagrodzenia za każdą godzinę ponad umowę podstawową.

Pracownikom z zagranicy, w tym Polakom, taki układ często odpowiada. Stawka za godzinę pracy fizycznej, zakładając oczywiście uczciwego pracodawcę, to około 200 koron czyli mniej więcej 90 złotych. Za miesiąc z nadgodzinami zarobić można średnio 18-20 tysięcy złotych. Dla wielu pracowników z zagranicy niedogodności związane z D-numerem nie mają znaczenia przy takich pieniądzach.

Ale zaczęły mieć przy pandemii, gdy Norwegia po prostu zamknęła granicę dla przyjeżdżających. Stop COVID czyli stop Polak, stop praca, stop kontrakty.

Norwegia denerwuje pracodawców i pracowników

Nowa polityka rządu wcale nie spodobała się norweskim pracodawcom, bo brak polskich pracowników nie oznaczał, że norwescy absolwenci szkół i dotychczasowi bezrobotni rzucili się po pracę. Ale mimo nacisków, do dziś nic w tej kwestii się nie zmieniło. Masz kontrakty na budowy, dostawy czy uprawy? No to masz problem.

W ostatnim czasie rząd podjął decyzję o przeprowadzeniu przez parlament ustawy o rekompensatach dla pracowników z zagranicy. Pracodawcy bali się, że wkurzeni traktowaniem Polacy czy Litwini rzucą pracę i znajdą zatrudnienie w innych miejscach, nigdy już nie wracając do Norwegii. Rekompensaty będą więc wypłacane z państwowych pieniędzy i będą w wysokości 70 procent potencjalnego zasiłku chorobowego każdego z pracowników. Ustawa jednak ma dziury i nie gwarantuje wszystkim rekompensat.

Co w tej sytuacji robią pracownicy? Czy czekają na otwarcie granic i nowe zatrudnienie?

Niektórzy – oczywiście – tak – ale są tacy, którzy zdecydowali się wytoczyć działa. Aftenposten podaje przykład robotnika, który za uniemożliwianie podjęcia legalnej, zakontraktowanej od dawna pracy, zdecydował się podać Norwegię do sądu. Czyli pozwać Norwegię do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu za naruszenie art. 14 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka o zakazie dyskryminacji. Uważa, że uniemożliwianie podjęcia pracy przez osoby z D-numerem to nic innego jak naruszenie praw człowieka.

Zawracane z granicy były takie osoby jak on, ale również takie, które mają stały numer personalny, ale chwilowo nie mają meldunku. Opisuje się historię kobiety, która wyjechała do Polski na pogrzeb matki i nie mogła wrócić, ponieważ nie mogła przedstawić stałej umowy najmu. Umowa najmu na okres czasowy dla urzędników granicznych nie była wystarczającym uzasadnieniem, by Polkę wpuścić do Norwegii, gdzie miała stała pracę i gdzie toczy się na co dzień jej życie.

Na razie zakaz wjazdu jest podtrzymywany. Może zostanie uchylony pod koniec maja, a może tylko zostanie zluzowany, by pracodawcy mający ważne kontrakty, mogli ściągnąć z powrotem najważniejszych pracowników.